Zaczęło się tak:
Danuśka Procdewska, (stary turysta) przodownik GOT, po akcji letniej 1977 przyniosła wiadomość, że na czerwonym szlaku Sucha Beskidzka – Magurka stoi pusta chałupa – niczego sobie, ale gwoździami zbita. Bogdan Kwartnik w/w potwierdził.
Wcześniej były wizyty i w Kolibie, i na Kapsowej Polanie. Marzyła nam się własna chata (a kurczaki i korzenna herbata były, że ach)
Plany były różne. Trwało to i podczas poszukiwania miejsca na zimowisko – wyjazd do Makowa, w drodze powrotnej zespół poszukiwawczy wdepnął do Nadleśnictwa w Suchej do Pana Nadleśniczego.
Okazuje się, że chałupa pusta, że kontrahenci byli, harcerze owszem – czemu nie, nawet wzór umowy.
Wierzyć się nie chce, że może jest gajówka Grzechynia. Ale zaraz refleksja, bo przecież jest komenda Chorągwi z Gołkowicami. Teraz wszystko potoczyło się błyskawicznie – wizyta u dh komendanta Ciuły Stanisława, główna księgowa Zofia Murka, radca prawny (każda linijka umowy – jakby byk był rogaty)
Niedzielny spacer.
Do Suchej PKP (jak ta 9. się wlecze). Dojście do czarnego szlaku. Mijamy schronisko u Pytla i przecinką dość ostro, ścieżka w prawo, nikt z nas chałupy nie widział. Wreszcie to chyba tu Coś Niesamowitego. „Chałupa drewniana , kryta dachówką, dwa pokoje, piece są, strych z naj naj widokiem na Babią Górę, Policę; i piwniczka i woda bieżąca i obok spichlerz także drewniany i łąka i Jesień. Były fikołki, wystawianie głowy przez dziury w dachu i obawa, że to może być nie nasze, bo umowa nie spisana.
Opinie o obiekcie uczestników niedzielnego spaceru:
Zofia Przybylska (mgr psycholog, harcmistrzyni)
„Kiedy ma się M1 wespół z kilkoma osobami i żadnych perspektyw na Mx, to marzy się o szerszym oddechu przynajmniej na gruncie harcerskim. Pierwsze wici od Jurka o wymarzonej chałupie rozbudziły wyobraźnię i zmobilizowały do wyprawy, tej pierwszej, nieoficjalnej. Rzeczywistość przeszła najśmielsze oczekiwania. Nareszcie jest!! Największa radość ze wspólnej pracy „na swoim” – nie to, że spoza kurzu człowieka nie widać. Wynagradza to widok z małego okienka na strychu, taki, że dech zapiera.„
Tadeusz Przybylski (komendant szczepu „Czerwone Maki”, harcmistrz)
„…Najlepsza byłaby chałupa lub jakiś szałas w górach, mówił do mnie hm. Staszek Baran. W cichych rozmowach myśleliśmy o harcerskiej bazie w górach, ale były to plany na dalszą metę. Kilka telefonów z różnych stron i jest „Gajówka”, i jest też bratni szczep. Teraz tylko zakasać rękawy i do działania, żeby ten dom jak najszybciej zatętnił prawdziwym, harcerskim życiem.”
Materiał pochodzi z Kroniki „Grzechyni” udostępnionej przez
hm. Jerzego Kujawskiego
Wpisy z Kroniki Schroniska
28.10.1979
„Byliśmy gościnnie przyjęci w odrestaurowanej gajówce przez właścicieli. Baran pieczony na ogniu wspaniały. Dziękujemy przemiłym i gościnnym harcerzom!”
Anna Matuszczyk
„Zaczęło się tak: Było głodno, chłodno a w pobliżu była „Grzechynia” i zostaliśmy (sierpień). Wróciliśmy w październiku i nie poznaliśmy. Wrócimy jeszcze raz i pewnie nie poznamy znów.”
Instruktorzy Komendy Hufca Żory
Dnia 03.10.1981 w ramach zwiadu terenowego zastęp I Żwirki wybrał sobie temat: „Co ludzie mówią o Grzechyni ?”
…Dawno temu gdzieś w XVII wieku we wsi Grzechynia, pod szczytem Magurka, mieszkała piękna hrabianka, której losy ludzi mieszkających w okolicy dworu bardzo leżały na sercu. W obecnych czasach (za czasów hrabianki) bardzo liczono się z kościołem. Pewnego dnia hrabianka udzieliła schronienia chłopcu posądzonego niewinnie o zabójstwo plebana. Ksiądz kategorycznie zażądał wydania „zabójcy”. Hrabianka się nie zgodziła. Następnie rozgniewany usiłował namówić hrabiankę, aby sama wykonała wyrok, w którym sędzią był kościół. Gdy i tego piękna hrabianka nie wykonała, Kościół rzucił klątwę na wieś, nazwał go kolebką (grzechy pochodzą z dworu) zakłamania i szatańskich pokus…
zastępowa: pwd. Matra Gogol „teściowa”
org. Jacek dworeczki „old”
pdw. Tomasz Ireneusz „misiek” Dworeczki
org. Wojciech Pajor „młody”
Grzechynia 28-30 maj 1982
„Serdeczne dzięki za wspaniałe warunki biwakowe, cudowną gościnę i możliwości przeżycia prawdziwej, harcerskiej przygody na Magurce składają gospodarzom
uczestnicy I Manewrów Drużyn Starszoharcerskich „Madruh” 82″
Komenda Hufca Ziemi Suskiej oraz MKI „Cis”
„Przyjechaliśmy tu by odpocząć od miejskiego hałasu, by odetchnąć świeżym powietrzem. Ale poza tym przyjechaliśmy tu by później być instruktorami, czyli na kurs organizatorów ZHP. Podoba nam się tutejszy krajobraz, a jeżeli chodzi o harcerstwo, jesteśmy zdecydowani do dalszej pracy w organizacji. W przeszłym roku też przyjedziemy tu jako organizatorzy, a w następnych latach jako wierni instruktorzy ZHP.”
22 lipca 1980
„Przywitano mnie tu – o dziwie, jako rzekomo „prawdziwego turystę”. Niepokojący wydaje się fakt, że parotygodniowa solowa wędrówka z plecakiem jest już dzisiaj wyjątkiem i wzbudza sensację. Gdzie te czasy prawdziwych, przedwojennych druhów-obieżyświatów, którzy w każdej sytuacji dają sobie radę. Należałoby więc życzyć współczesnemu ZHP, aby powrócili do dawnych metod wychowawczych, prawdziwej szkoły życia.”
Mariusz Pohl z Poznania
27 lipca 1981
„Tak wiele słyszałam o „Grzechyni”, znałam wielu Grzechyniaków, ale tak się składało, że nigdy nie miałam czasu by zobaczyć…
Pewnego sobotniego popołudnia wybrałam się z synkiem i o dziwo sam szedł o własnych siłach!!! Najgorsze były dwa podejścia, potem już dobrze. Przyjęli nas grzechyniacy bardzo gorąco – serdecznie. Marcin miał wilczy apetyt. Spał cudownie. Zachwycony był baranami pasącymi się na polanie i lampa naftowa była nowością.
Czas szybko mija i co miłe szybko się kończy. Powrócimy tu jeszcze kiedyś aby podziwiać cudowną okolicę by odpocząć.”
Danuta Świerz z Marcinkiem
16 sierpnia 1981
„A Kuku! To my – harcerska drużyna z Opola w składzie: trubadur Czesław Lachu + dwie uczestniczki: Anna Sobik, Katarzyna Jadach. Zapychają nas właśnie strawnym plackiem i kwaśnym mlekie,. Mamy strusie żołądki, ale kto wie…”
Zgrupowanie obozów Wędrownych Hufca ZHP Opole-miasto (III Obóz „Dikses”)
Materiał pochodzi z Kroniki „Grzechyni” udostępnionej przez
hm. Jerzego Kujawskiego